Kajakarstwo
uczy spokoju i tego, że niekiedy nie wszystko dzieje się tak jakbyśmy chcieli.
Trzeba po prostu się poddać i poczekać co rzeka przyniesie. I tak też było w
ten magiczny weekend w Podolszu.
Wiadrus
nie pojechał na Kwisę do Olka ZeŻar. Niestety. A już na nas czekano, już nas
wypatrywano. Ale Neptun Żory też zapraszał, też kusił. A do tego Damy w Kajaku
– grupa kultowa i uwielbiana w kraju i nie tylko, także czekała.
I tak oto
mała lecz nieskromna reprezentacja Wiadrusa pomknęła przez Polszę i wylądowała
nocną porą na biwaku nad Skawą. A w tle grał Niedźwiecki i Lista Przebojów
Programu Trzeciego.
Czyż może
być piękniejszy początek weekendu???
A spływ, a
rzeka?
Cudna.
Absolutnie cudna. Wspaniałe widoki, bystrza, mielizny, parę drzewek zwalonych,
które pewne zagrożenie tworzyły. Jedna z wiadrusowych dziewczyn ma nieładną
pamiątką w postaci guza i rany na głowie, a inna nieznana nam bliżej dziewczyna
niestety zaplątała się w drzewo-krzaki i była potrzeba akcji ratunkowej. Na
szczęście Reskju Team stanął na wysokości zadania i nic się nie stało.
Było parę
wywrotek, było dużo śmiechu.
Pierwszy
etap liczył marne 23 km
z Czartaka do Podolsza. Ale jakoś zaskakująco długo nam zeszło ;) Bo tak
pięknie było.
A na
końcówce rozpoczął się wyścig i K2 damskie godnie reprezentowany przez
Wiadrusowe dziewczyny zdobył drugie miejsce.
Jest to
wyjątkowe dla nas osiągnięcie biorąc pod uwagę poważną różnicę czasową z
pierwszą damską osadą i przypominając sobie wszystkie towarzyskie i nietowarzyskie
wiadrusowe zachowania na wodzie i nie tylko.
Drugie
miejsce jest!
Cóż… Były
tylko dwie osady w K2 damskim. ALE nikt nam tego nie wypominał, za bardzo... Świętowałyśmy
godnie i radośnie i najmocniej cieszyłyśmy się odbierając dyplomy i nagrody.
Owacja publiki także była wielka, pewnie złośliwe uwagi pomijamy milczeniem ;)
Zazdrośniki….
A drugiego
dnia 13 km,
w tym spora część na Wiśle. Rzeka już inna w swym charakterze, spokojniej,
melancholijniej i upalniej.
Sądzę, że
wiele osób cierpi z powodu braku wsparcia filtrów powyżej 30. A słońce przestało być
bezpieczne jakieś 50 lat temu, cytując znajomego lekarza.
Spływ
wspaniały, świetna organizacja. Neptun jak zawsze zachwycił. Cudownie słyszeć
wokół śląską gwarę, móc objeść się po długim odcinku przepysznych pieczonek, a
kaszanka z kapustką wieczorem wywołała wiele emocji. Co wieczór ognisko, gitary
grają. A wszyscy dbali o to, żeby Róża nam nie uschła :)
Ja tradycyjnie powitałam świt przy ognisku spokojnie patrząc w ogień - rozmyślając o życiu i pokoju na świecie.
Ja tradycyjnie powitałam świt przy ognisku spokojnie patrząc w ogień - rozmyślając o życiu i pokoju na świecie.
I to są
chwilę magiczne, refleksyjnie.
Życzę
wszystkim takich pięknych poranków i dni.
Słyszałem, że zaginął kajak... ?
OdpowiedzUsuńMarek
znalezion, Śledziu popłynął i znalazł. Głupi żart.
OdpowiedzUsuń