2013-06-02

Nie ma to deszcz w Czechach ;)



Plan był ambitny- 3 dni na rzece Ohre w okolicach Karlovych Var. Prezes klubu Bożena w długi weekend majowy wyruszyła na rekonesans trasy, biwaków, atrakcji. Świetnie wszystko przygotowanie, grupa zwarta i gotowa na wszystko.
Parę dni przed spływem zaczyna się nerwowe oglądanie prognozy pogody, a przecież nam pogoda nie jest przeszkodą. Tym razem… Tym razem było inaczej, jakoś to dziwnie wygląda. Wynika, że ma padać cały czas, a temperatura ma oscylować koło 12 stopni. Pomysł spania w domkach ociera się o geniusz.
Wyruszamy w lekki słońcu, mocno lekkim, przyczepa Zygobusowa załadowana po same kokardy. Jedziemy przez Polskę, Niemcy, i Czechy, już jesteśmy blisko, jakieś 80 km od celu. W Zygobusie oczywiście cały czas intelektualne wiadrusowe dysputy, kierowca zagadywany, zabawiany i NAGLE zakręt okazał się za ostry, powierzchnia za śliska, a do tego na zakręcie stoi biały osobowy samochód, parkuje sobie!. W mgnieniu oka pół życia przeleciało przed oczyma, bo na drugą połówkę już nie było czasu. Biały samochód ucieka, bierzemy zakręt, wydaje się, że już wszystko ok, ALE przyczepka nas zaczyna wyprzedzać, Zygobus dostaje kopa od Zygmunta, przyczepka już na swoim miejscu, więc za Zygobusem, ale jednak nie wytrzymała i wywraca się w teatralnym zwolnionym tempie na bok.
A my zamarliśmy. Już ciemno, już leje, a my nie wiemy na czym stoimy. A raczej na którym boku stoi przyczepka, czy nie przypadkiem na szklaku. Nie, jednak nie. Kajakom nic się nie stało, ale o przyczepce już nie można tego powiedzieć. Wydaje się, że nie pojedzie.
 Szybka załatwienie osprzętu do naprawy i już wydaje się, że wszystko git, ruszamy i po 10 km łapiemy gumę, a zapasowa opona zapomniała już, co to znaczy być zapasową. Porzucamy przyczepę i udajemy się na przeurocze obozowisko Na Spicie w wiosce Radosov, gdzie zachwyca most jak wyjęty z filmu „Bridges of Madison County”, pytanie tylko, kto będzie Meryl Streep? Wiele osób rezerwuję Clint’a Eastwood’a :)




Pada cały czas. Nieprzerwanie, ciągle i wręcz radośnie.
Następny dzień to – wyjazd ekipy, która jednak pochowała przyczepkę naszą, a dzięki uprzejmości właściciela camp’u przywiozła kajaki na pożyczonej od niego przyczepce. Reszta zwiedziała Karlove Vary, który zachwyciły wszystkich, a tych, którzy mieli niedosyt zachwyciło muzeum Becherovki, a szczególnie degustacja post.








Pysznie było.

I nastał piątek. Rano świeci słońce, zwiedzamy Loket położony na półwyspie jak Zaleszczyki.












Nadal świeci słońce, jest wręcz ciepło. Ktoś zaryzykował stwierdzenie, że może tak się utrzyma. Hłe hłe, jakie tam utrzyma.
 W momencie schodzenia na wodę rozpoczęła się spektakularna ulewa, która przemoczyła wszędzie wszystkich. To już nie trzeba się było przejmować deszczem, już byliśmy mokrzy.






 
 Woda niesie niesamowicie, wstępna fala powodziowa wręcz. 14 km robimy w półtorej godziny. Fale na metr co pewien czas. Długie dwójki idą sprawnie, ale krótki jedynki mają problem. Sekunda nieuwagi i można leżeć, więc wszyscy uważają.






Oczywiście na brzegu co pewien czas hospudki, niestety nie korzystamy, pędzimy wraz z wodą, a z brzegu słyszmy tylko powitalne okrzyki wodniaków w pelerynach, którzy nie na wodę jeszcze nie zeszli.
Dzień pełen emocji, działo się. Będziemy to pamiętać na długo.
I był to jedyny dzień płynięcia, następnego dnia woda podniosła się do tak niebezpiecznego poziomu, że wymusiło to podjęcie decyzji li i jedynie słusznej, żeby nie płynąć. Widok pontonów, które gnały do przodu jak na rollecoasterze tylko upewniło nas w tej decyzji. I cały czas leje.
Więc wracamy, pakujemy kajaki, zwiedzamy po drodze Klasterem nad Ohri i Kadań i do domu.





Wiemy jednak, że wrócimy, rzeka wspaniała, zabytki zachwycające, przyroda wokół także. Wrócimy, rzeka będzie na nas czekać!



5 komentarzy:

  1. Przygoda musi byc. Niespodzianki tez.

    OdpowiedzUsuń
  2. No to się działo! Swoją drogą piękny opis :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A myśmy się martwili - a tu tak "wesoło"było!
    Pięknie to opisałaś.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zazdroszczę pomimo wszystko. To jest to, co też bardzo lubię...

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze, że Wy jesteście cali i kajaki są całe... nie ma to jak przygoda z Wiadrusem.

    OdpowiedzUsuń